Maciej Maleńczuk jest zdania, że artystom wolno w życiu więcej niż "zwykłym ludziom". A jemu już w szczególności. Niedawno zasłynął nazywając swoją żonę "dziwką". W nowym wywiadzie ogłosił z kolei, że ją zdradza. Trzeba mu przyznać, że nie boi się mówić tego, co myśli. Również po pijaku policjantom, których wyzywał bodajże od "gestapowców".
Nie umiem kłamać. Nawet, gdy się puszczę, potrafię przyjść i powiedzieć żonie, że się puściłem – chwali się w rozmowie z Twoim Stylem. Ona robi mi wtedy awanturę, nie daje jeść, wyrzuca mnie z domu, zabiera klucze. Urządza mi piekło z życia. Nie mam łatwo. Czasami nawet mnie bije, dwa razy złamała mi ząb.
Maleńczuk broni też senatora Piesiewicza, tłumacząc, że na trzeźwo jest bardzo trudno tworzyć:
Artystom wolno brać narkotyki. Błąd Krzysztofa Piesiewicza polegał na tym, że wszedł w politykę, a to nie jest miejsce dla artysty... Nie wierzę w to, że zupełnie trzeźwy artysta jest w stanie cokolwiek stworzyć. Tomasz Stańko twierdzi, że się da. Ale on tyle wyćpał, że nie wiem, czy jest wiarygodny... Moje największe utwory powstały na kacu, w momencie depresji ponarkotykowej lub poalkoholowej, kiedy trzeźwiałem i starałem się pozbierać życie do kupy.
Zgadzacie się z nim? A może robi błąd, oceniając wszystkich swoją miarą?