Nowy krążek Mandaryny miał być jej wielkim sukcesem. Spotkałam wreszcie ludzi, którzy we mnie uwierzyli - zapewniała w wywiadach Marta. Dali mi kolejna szansę, bez nich nigdy nie nagrałabym tej płyty.
Skończyło się jak zwykle. Teraz ci, którzy w nią "uwierzyli", mogą mieć pretensje tylko do siebie.
Płyta Mandaryny, mimo dużych pieniędzy utopionych w promocji i dramatycznego wywiadu z "księciem", sprzedaje się fatalnie. Nowy menedżer Marty, Marek Śledziewski, skądinąd ceniony producent, już się ewakuował z jej ekipy. Spośród osób zaangażowanych w prace nad płytą, przy Mandarynie pozostał jeszcze tylko fotograf, Wojtek Bąkiewicz, który się z nią zaprzyjaźnił. Niektórzy nawet posądzali ich o romans.
Kiedy ona wreszcie zrozumie, że ludzie nie chcą już, żeby śpiewała? Wiemy, że po "księciu" pójście do pracy może być bolesne, ale w tym wypadku chyba nie ma innego wyboru.