Wczoraj Nadya Suleman zaskoczyła nas swoją sesją w bikini. Dziś mamy kolejne rewelacje. Jej były spec od wizerunku, Victor Munoz, wyjawił, że kobieta kazała sobie wszczepić metodą in vitro... aż 11 embrionów, a nie 6, jak sama utrzymuje! Swojego lekarza zmusiła podobno do tego, by zniszczył wszelkie dowody. Gdy po urodzeniu ośmioraczków, które przyniosły jej sławę, pojawiła się groźba, że doktor może stracić prawo do wykonywania zawodu, Suleman osobiście go usprawiedliwiała. Bała się stracić wszystkie lukratywne kontrakty, które już zdążyła podpisać.
Teraz Munoz opowiada w rozmowie z National Enquirer, jak naprawdę wyglądała cała sprawa. Kobieta, która przeszła wiele operacji plastycznych, by upodobnić się do Angeliny Jolie, zrobiła wszystko, by urodzić za jednym razem jak najwięcej dzieci i zyskać sławę.
Była bardzo zdenerwowana, powiedziała, żebym zabrał ją do dr Kamrava, żebyśmy mogli pozbyć się wszyskich dowodów - wspomina. Mówiła: "Mamy wystarczająco dużo problemów z sześcioma zarodkami, gdy wyjdzie na jaw, że wszczepił mi za jednym razem jedenaście, to mnie zrujnuje". Kilka dni później zadzwoniła do mnie i powiedziała, że "zajęła się już tym". Nadya od początku miała plan, aby zarobić na swojej mnogiej ciąży. Bardzo bała się tego, że ludzie wystraszą się, gdy usłyszą jakie wielkie ryzyko podjęła, żeby zostać gwiazdą.
No i jaka z niej gwiazda... Żal tych dzieci, popatrzcie, kto je będzie wychowywał.