Mąż Britanny Murphy nadal broni się przed atakami mediów. Po nagłej i przedwczesnej śmierci aktorki spekulowano, że to właśnie Simon Monjack mógł być odpowiedzialny za stan fizyczny żony, który doprowadził do zawału serca. Widać zależy mu aż za bardzo na dobrym imieniu. Zamiast czekać na wyniki wykonanych po śmierci badań, przypuścił atak na byłych pracodawców tragicznie zmarłej aktorki.
W wywiadzie z portalem The Daily Beast Monjack stwierdził, że to szefowie studia Warner Brothers są odpowiedzialni za śmierć Brittany, gdyż nie zatrudnili jej do kontynuacji animacji Happy Feet:
To oni ją zabili. Była zrozpaczona, gdy dowiedziała się, że nie będzie pracować w studiu nagraniowym. Jestem pewny, że została zwolniona, gdyż w mediach pojawiły się plotki, że ciężko się z nią współpracuje.
Mąż aktorki broni się również przez zarzutami, że to on zrujnował karierę Murphy. Twierdzi, że sama wpakowała się w tarapaty.
Zanim mnie poznała, każdy jej film zarabiał ponad 100 milionów dolarów. Jej kariera zakończyła się jednak o wiele wcześniej. W międzyczasie miała pięciu agentów, którzy nie potrafili o nią odpowiednio zadbać. Przez kilka lat ledwo miała pieniądze, żeby się utrzymać. Zaufała osobom, którym nie powinna.