W zeszłą niedzielę zmarła Robin Whitehead, dziedziczka ogromnej fortuny rodziny Goldsmith. 27-latka realizowała się jako producentka filmowa i nie stroniła od ostrych imprez. Niestety częstym towarzyszem jej zabaw był Pete Doherty i jego ćpający kumple. Jedna z ostrych imprez skończyła się tragicznie. Whitehead znaleziono martwą w jej mieszkaniu, a przyczyną zgonu było przedawkowanie narkotyków. Robin zabiła mieszanka heroiny, cracku i valium.
Z najnowszych informacji wynika, że to Pete mógł być osobą, która podała Robin tę śmiertelną mieszankę. Swój ostatni wieczór dziewczyna spędziła na pewno z Pete'm Wolfe, kumplem Doherty'ego z zespołu Babyshambles. Na dodatek w dniu tragicznej śmierci Robin pokłóciła się z byłym facetem Amy Winehouse, któremu nie podobał się najnowszy film Whitehead. Whitehead kręciła akurat materiał o wokaliście Babyshambles. Częste spotkania z gwiazdą filmu doprowadziły do pogłębienia się uzależnienia Whitehead, która już wcześniej sięgała po narkotyki.
Peter wyjechał na koncert do Moskwy i niektórzy dopatrują się w tym zwykłej wymówki, by uciec od kłopotów. Rzecznik muzyka zapewnia jednak, że policja nie skontaktowała się z nimi w sprawie śmierci Whitehead. Na wyjaśnienie sprawy musimy, więc jeszcze poczekać. Jeśli domysły prasy okażą się trafne to Doherty może być w poważnych tarapatach.