Na zdjęciu Jason Alexander, były mąż Britney Spears, udaje, że się o nią martwi:
Britney Spears uważa, że na odwyku nie leczą jej z tego, co trzeba. Jest przekonana, że ma depresję. O uzależnieniach nie wspomina.
Piosenkarka podobno wyprowadza z równowagi lekarzy i innych pracowników kliniki, ponieważ nie bierze udziału w codziennych grupowych sesjach terapeutycznych, a do tego łamie zasady przebywania w ośrodku.
Ma tam same kłopoty. Ciągle jej zwracają uwagę na to, że rozmawia przez komórkę. Ostatnio opuściła ośrodek, żeby zrobić zakupy, a teraz chce z niego wyjść na dobre - doniosi źródło.
Ta sama osoba dodała, że Britney czuje się usprawiedliowona z nieobecności na terapii grupowej, ponieważ wydaje jej się, że chcą leczyć u niej dolegliwość, której nie ma:
Jest przekonana, że cierpi na depresję poporodową i nie zgadza się z tym, że ma problem z alkoholem i narkotykami. Jest wściekła na swoją rodzinę i menadżera za to, że namówili ją na podjęcia leczenia. Czuje się oszukana.