Stało się! Michał Wiśniewski poślubił Anię Świątczak. Ceremonia odbyła się w Las Vegas. Co ciekawe, para wygłosiła przysięgę... po angielsku! Dodajmy, że okropnym, łamanym akcentem. Dziwne, że w ogóle się zrozumieli...
Michałowi najgorzej wyszedł fragment: Till death do us part. Wyraźnie ciężko przechodziło mu to przez usta.
Ceremonia utrzymana była oczywiście w typowym dla (wciąż powiększającego się) klanu Wiśniewskich krzykliwym, jarmarcznym stylu. To że najważniejszą na uroczystości osobą był operator kamery (a właściwie sama kamera) nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Michał żyje dla publiczności, dla kamer, dla telewizji, dla Pudelka. Każda łza w tym spektaklu jest uroniona w sposób przemyślany, nieprzypadkowy. A paradoks i tajemnica sukcesu Michała polega na tym, że łzy te są jednocześnie szczere. Mało kto potrafi być tak przekonujący i uparty w swojej jednej roli. Za to szanujmy Michała Wiśniewskiego. Z reszty możemy się śmiać.
Cóż możemy dodać? To jak zwykle fatalny wobór Michała: tanie i tandetne Las Vegas, gotyckie obrączki, ceremonia po angielsku... o żonie nie wspominamy.