Wypadek, który w nocy z poniedziałku na wtorek spowodowała Ilona Felicjańska na dobre przekreślił jej karierę. Po tym jak modelka i założycielka fundacji staranowała trzy auta, mając we krwi ponad 2 promile alkoholu, a na dodatek próbowała uciec z miejsca wypadku, nie powinna już nigdy udzielać się publicznie. Szczególnie, że na jaw wychodzą kolejne szczegóły...
Felicjańska, którą po wypadku zabrano najpierw do komendy policji w Piasecznie, a później na warszawski Ursynów, nie była w stanie składać zeznań. Musiała więc wytrzeźwieć na komisariacie. Jak donosi Fakt, spędziła tam prawie cały dzień. Dopiero po południu odebrał ją mąż.
Ponieważ zatrzymana osoba miała we krwi 2,3 promila alkoholu, policjanci mogli wykonywać z nią czynności dopiero w ciągu dnia. Kiedy ustalą przebieg całego zdarzenia i przesłuchają świadków, sprawa trafi do prokuratury - mówi w rozmowie z Faktem Maciej Karczyński, rzecznik stołecznej policji.
Felicjańskiej grożą jej trzy lata więzienia, a prawo jazdy straci prawdopodobnie na co najmniej rok.
Skoro kodeks karny przewiduje za to karę więzienia, powinna się chyba zakwalifikować. Jechała po pijaku, zniszczyła trzy auta, stanowiła zagrożenie życia dla innych kierowców (nie mówiąc o przechodniach!), próbowała uciec z miejsca wypadku... Czego trzeba więcej? Jaką widzicie okoliczność łagodzącą poza tym, że jest gwiazdą...?
Jeżeli Felicjańska postanowi wyrzystać swoją popularność i pójdzie bronić się do telewizji i do kolorowych magazynów, narobi sobie strasznego wstydu, niezależnie od tego, co powie. Wypada jej już tylko zapaść się pod ziemię i znaleźć jakąś zwykłą pracę z dala od mediów. Miejmy nadzieję, że wykaże się rozsądkiem przynajmniej po szkodzie.