A właściwie - ustawia go w szeregu... Edward Miszczak ma talent do pokazywania ludziom, gdzie jest ich miejsce. To pewnie dlatego zrobił taką karierę i tak skutecznie zarządza dziesiątkami pracujących u niego gwiazd.
W nowym Przekroju dyrektor programowy TVN broni swojego pomysłu zrobienia ze swojej stacji telewizji wyłącznie rozrywkowej dla mniej wymagającego odbiorcy. Przypomnijmy - zapowiedziano już, że z ramówki wyleci Teraz My, a nawet bardzo "popowa" Kawa na ławę Bogdana Rymanowskiego.
Dziennikarze dostaną pracę w TVN24, który ma znacznie mniejszą oglądalność niż "duży" TVN. Nieuchronnie stracą więc na prestiżu (i prawdopodobnie na wynagrodzeniu). Podobnego losu Miszczak życzy byłemu koledze z pracy Tomaszowi Lisowi. W rozmowie z Piotrem Najsztubem wytyka mu, że duża oglądalność jego programu to głównie zasługa tego, że jest nadawany zaraz po M jak miłość:
Zobacz, co się dzieje z publicystyką w Polsce - mówi Miszczak. Tomasz Lis ma takie świetne efekty, bo przed nim jedzie czołg "M jak miłość". Obraz kontrolny też by miał po tym czołgu oglądalność**.**
Dalej wyraża się o nim niby pochlebnie, ale tak naprawdę... życzy - a może wręcz przepowiada mu - posadę w TVP Info:
Świetny program, ja bym go w publicznym kanale informacyjnym z radością oglądał i codziennie**.**
Wiemy już chyba, czego się spodziewać po TVN-ie w nowej dekadzie. Sami jesteśmy ciekawi ile seriali w stylu Majki i edycji Tańca z gwiazdami zniosą widzowie. Jak myślicie, czy uda się wypełnić telewizję tylko i wyłącznie zabawą z gwiazdami?