Chociaż się na to nie zapowiadało, wygląda na to, że Alicja Bachleda-Curuś i Colin Farrell dogadali się w kwestii podziału obowiązków tak aby nie blokowały kariery żadnemu z nich. Przynajmniej na razie.
_**Dla Colina najważniejszy jest Henry**_ - mówi Faktowi brat Alicji, Tadeusz Bachleda-Curuś. Zależy mu, by mały nie ucierpiał przez to, że rodzice są aktorami. Ala jest bardzo szczęśliwa. Colin nie chce stawać na drodze jej kariery.
To spora zmiana. Jeszcze niedawno tabloidy donosiły, że przywiązany do tradycyjnego modelu rodziny Irlandczyk zamierza trzymać Alicję w domu i oczekuje od niej całkowitego poświęcenia się obowiązkom rodzicielskim.
Cieszymy się jednak, że Alicja przekonała go, że i jej kariera jest ważna. Poza tym, we dwoje generują całkiem niezłe zyski, również dzięki nagłośnionemu medialnie romansowi, dziecku i spekulacjom na temat ślubu. Nie wiadomo, czy taka dobra passa jeszcze się powtórzy.