Kiedy Halinka Mlynkova i jej mąż Łukasz Nowicki w końcu znaleźli odpowiednią nianię dla ich 6-letniego synka, byli przekonani, że trafił im się prawdziwy skarb. Urocza młoda dziewczyna świetnie radziła sobie z opieką nad ruchliwym chłopcem, czytała mu bajki i zabierała na spacery.
_**Zawsze stosowała się do wszelkich poleceń rodziców Piotrusia**_ - mówi tygodnikowi Świat i Ludzie znajomy pary. Nigdy nie próbowała udowadniać, że coś wie lepiej. Doskonale się rozumieli.
Wszystko układało się świetnie aż do pewnej nocy, kiedy Mlynkova i Nowicki usłyszeli w swojej sypialni dziwny dźwięk:
W pierwszej chwili nie wiedzieliśmy, co to takiego - opowiada zszokowana piosenkarka. Ale szybko zorientowaliśmy się, że to pikanie rozładowującej się baterii. Okazało się, że nasza niania nas nagrywała! Postanowiliśmy zapytać ją o to wprost. Nie odpowiedziała, tylko spłonęła. Poprosiliśmy ją jeszcze o to, by usunęła ten sprzęt z naszej sypialni. Wiedzieliśmy, że niektórzy znajomi nagrywali swoje nianie, żeby sprawdzić, jak zajmują się dziećmi, ale nie wpadliśmy na to, że role mogą się odwrócić.
"Niezła" historia. Jak myślicie, po co jej były nagrania Mlynkovej z sypialni?!