Ania Przybylska i Jarosław Bieniuk są niczym Johnny Depp i Vanessa Paradis. Obie pary twierdzą, że małżeństwo jedynie przeszkadza w dobrym, zgodnym i pełnym uczucia związku. W rozmowie z magazynem Show aktorka po raz kolejny zaprzeczyła plotkom o planach ślubnych i opowiedziała o zasadach, jakie panują w jej rodzinie. Zdaniem gwiazdy "Klubu szalonych dziewic" podstawą udanego życia jest szczerość.
Choć jestem rodzicem-kumplem, nigdy nie oszukuję moich dzieci – wyznaje Przybylska. Jeśli Oliwka i Szymon widzą, że czasem zapalę papierosa albo wypiję kieliszek wina, to nie mogę im później zabronić paczki chipsów. Gdybym robiła inaczej, byłabym hipokrytką.
Podobną zasadę aktorka stosuje wobec swojego partnera. Nie uznaje sztucznego podsycania nieufności, która zdaniem niektórych cementuje długotrwałe związki: Nie uprawiam gierek typu: facet musi cały czas zdobywać i gonić uciekającego króliczka. To bez sensu – stwierdza Przybylska.
Aktorka nie bywa zazdrosna o swojego partnera, a on również nie przejmuje się jej rozbieranymi scenami w filmach lub serialach. Tak przynajmniej zapewnia Ania.
Przecież on zna mój system wartości, a wiążąc się ze mną wiedział, że jestem aktorką - przekonuje. Ostatnio oglądał film "Czeluskin", który niedługo pojawi się na ekranach. Jest tam scena, podczas której moją bohaterkę gwałci kilku mężczyzn. Jarek powiedział mi tylko, że to bardzo mocna i dobra scena.
Wierzycie, że nie miał absolutnie nic przeciwko?