Weronika Rosati może czuć się dotknięta książką Andrzeja Żuławskiego o wymownym tytule Nocnik. Główna bohaterka powieści, "Esterka", ma naprawdę wiele wspólnego z gustującą w starszych mężczyznach młodą aktorką (zobacz: Esterka = Weronika?). Opisy zamieszczone w "dziele" są tak wulgarne, że spodziewać należy się, że Rosati będzie chciała walczyć o swoje dobre imię i poda reżysera do sądu. Ale chociaż tak nakazywałby rozsądek, prawnicy nie przewidują powodzenia ewentualnego pozwu. Dlaczego? Rosati musiałaby sama udowodnić, że to właśnie o nią mu chodziło... A to chyba słaby "PR", prawda?
Używana w książkach lub filmach formuła o fikcyjności zdarzeń nie chroni przed powództwem - mówi w rozmowie z Show mecenas Michał Jaworski. Powódka musiałaby jednak wykazać, że na podstawie danych z książki została rozpoznana przez rodzinę, znajomych. Sąd miałby niełatwe zadanie, by orzec, gdzie kończy się prawo do wolności słowa autora, a gdzie zaczyna prawo powódki do intymności.
Jak myślicie,czy Weronika odpuści słowa o "szmacie, w którą spuszczają się holywoodzkie chu*e"?