W poniedziałek pisaliśmy o heroicznym wyczynie Seana Penna. Aktor postanowił nie brać udziału w żadnej imprezie charytatywnej zorganizowanej na rzecz ofiar trzęsienia ziemi na Haiti. Zamiast tego udało mu się uratować dwoje Haitańczyków. Namawia swoich kolegów z branży, by ci bardziej angażowali się w pomoc. Twierdzi, że przelanie pieniędzy na konta organizacji to stanowczo za mało.
Znaleźli się jednak ci, którzy uważają, że wyprawa Penna na Haiti to jedynie chwyt marketingowy mający ratować jego zrujnowany przez kolejne romanse i problemy małżeńskie wizerunek. Aktor, który przez ostatnie miesiące w mediach gościł dzięki informacjom o rozwodzie i kolejnym odwyku, odpowiedział im w ostatnim wywiadzie:
Nie mam czasu na to, żeby się nad tym zastanawiać – mówi. Moją energię muszę przeznaczyć na ważniejsze rzeczy. Mam jednak nadzieję, że te osoby umrą w męczarniach na raka odbytu.
Trochę bezmyślne słowa, jak na osobę, która przejmuje się losem potrzebujących. A jak Wy uważacie, intencje Penna są szczerze, czy to po prostu tania próba wypromowania samego siebie?