Ilona Felicjańska napisała niedawno w oświadczeniu, że "zaprzestaje udzielania jakichkolwiek wypowiedzi mediom". Oczywiście nie wytrzymała zbyt długo po raz kolejny udowadniając, że nie warto wierzyć w to, co mówi. W programie Uwaga TVN próbuje wzbudzić Wasze współczucie przekonując, że... wcale daleko nie jechała:
Miałam do przejechania 2 kilometry. Niedaleko. Dla świętego spokoju chciałam ten samochód mieć pod domem. Pamiętam tylko tyle, że źle skręciłam. Chciałam szybko zakręcić, było ślisko, wpadłam w poślizg. I właściwie pamiętam później tylko tyle, że byli ludzie i przyjechała policja.
Felicjańska unika odpowiedzi wprost na pytanie czy ma problemy z alkoholem. Mimo że była już widywana na imprezach, gdy dawała wywiady wyraźnie pod wpływem. Twierdzi też, że nie pamięta, jak próbowała uciec z miejsca wypadku, i że właściciele zniszczonych samochodów odebrali jej kluczyki...
Jaką ma linię obrony? Typową. Podkreśla w telewizji, że jej fundacja "pomaga setkom dzieci". Jakby miało to jakiś związek z tym, kim okazała się być jej właścicielka. Pudelek przypomina, że w Polsce działają setki fundacji, którymi kierują ludzie godni zaufania.