Robbie Williams jeszcze przed premierą najnowszej płyty zdecydował się opowiedzieć mediom o swoim uzależnieniu od narkotyków i środków przeciwbólowych. W jednym z wywiadów stwierdził nawet, że miał stan przedzawałowy. Ponownie, tym razem w rozmowie z Radio Times, przypomniał, co działo się z nim przez ostatnie kilka lat.
Byłem w fatalnym stanie. Omal nie umarłem. W ogóle mnie to nie obchodziło - wspomina wokalista. Poprzednim razem, kiedy wpadałem w narkotyki, bardzo przytyłem i miałem depresję. Teraz dosłownie groziła mi śmierć.
36-letni Robbie twierdzi, że jego uzależnienie się od narkotyków zaczęło się w 1993 roku. Pierwszy raz zażył kokainę, którą został poczęstowany przez pewną gwiazdę pop z lat 80-tych. Niestety, nie wyjawił jej nazwiska.
Próbowałem już wcześniej ekstazy i LSD, ale nie kokainy. Dopiero to uświadomiło mi, że moje problemy są naprawdę poważne.
W 2007 roku Williams zdecydował się na kurację odwykową, od tego czasu jego życie powraca na właściwe tory. Nie rzucił jednak zupełnie narkotyków - odstawił twarde, ale nadal pali marihuanę. Twierdzi, że trawka wzmaga jego apetyt i przez nią znowu przybrał na wadze.
Marihuana to cudowny narkotyk, ale nie służy mi. Teraz mogę dostać psychozy nawet po filiżance herbaty.
Może to znak, że już czas ją odstawić...