Albo zapowiedzi informatorów mijały się z prawdą, albo TVN dysponuje naprawdę dobrymi montażystami. Drugi odcinek kolejnej edycji You Can Dance pokazał, że Ania Mucha jest raczej pokorna w stosunku do uczestników, a jej opinie dość miłe i serdeczne. No może z jednym małym wyjątkiem.
Jednym z pierwszych uczestników był Damian, który swoich sił spróbował tańcząc jive'a. Został bezlitośnie potraktowany przez cały skład jury. Oberwało mu się za manierę i "zbyt kobiece podejście". Mucha posunęła się nawet do tego, by go przedrzeźniać. Zrobiło się bardzo nieprzyjemnie, nawet chamsko.
Prawdziwą pozycję Ani w jury pokazał jednak przypadek Kamila. B-boy zachwycił Egurolę i Piroga. Mucha chciała go zobaczyć w dogrywce. Nawet Kinga Rusin dopingowała go sprzed sali przesłuchań i przekonywała całą trójkę, by go przepuścili. Michał wziął więc bilet do Tel Avivu sprzed nosa Muchy i wręczył chłopakowi.
Całą sytuację wyjątkowo trafnie skwitowała prowadząca: Dwójka, która się zna, akceptuje. Jedna, co się nie zna, musiała odrzucić.
Też mieliście takie odczucia? A może nie oglądacie "You Can Dance" w proteście po wyrzuceniu Weroniki? :)