Mało kogo obchodzi, że Lindsay Lohan próbuje odzyskać utraconą sławę i szacunek kolegów z branży. Aktorka przez ostatnie dwa lata narobiła sobie tylu wrogów, że nikt nie ma ochoty z nią obcować.
Gwiazda dowiedziała się, jak nisko stoi w hollywoodzkiej hierarchii wczoraj w nocy. Około 23 pojawiła się pod klubem Trousdale, gdzie chciała się zabawić. Ochroniarze odmówili wpuszczenia jej do środka. Lohan przez 15 minut błagała ich o pozwolenie na wejście chociaż na chwilę. Ci w końcu się zlitowali. Wzburzona całym zajściem postanowiła pożalić się na swoim oficjalnym blogu:
Nikt nigdy mnie tak źle nie potraktował. Dlatego właśnie nienawidzę Los Angeles. Ochrona jest od tego, żeby pilnować porządku. Zawsze ich szanowałam i dawałam napiwki. To, jak się wczoraj wobec mnie zachowali było przerażające, wredne, aroganckie i niepotrzebnie agresywne. Wolę Nowy Jork.
Ostra reakcja jak na zwykłe nie wpuszczenie na imprezę. Tyle, że to w Hollywood znaczy naprawdę dużo. Myślicie, że Lohan jeszcze kiedyś wróci do łask?