Po wzruszającej odezwie Beaty Tyszkiewicz, która żaliła się z Fakcie, że Piotr Galiński się nad nią znęca (zobacz: Dlaczego obraża ludzi na wizji?), wezwany na odsiecz Zbigniew Wodecki postanowił zareagować.
Owszem, za zamkniętymi drzwiami często dochodzi do kłótni między nami. Ale wszystko ma swoje granice! - oświadcza w tabloidzie. _**Zamierzam wziąć Galińskiego na poważną, męską rozmowę!**_
Piotr Galiński obraził ostatnio nie tylko Beatę Tyszkiewicz ale także Annę Głogowską, którą nazwał "panienką Gąsowskiego" i Iwonę Pavlović, której zasugerował kłopoty z pamięcią.
Beata Tyszkiewicz poczuła się dotknięta jego uwagą, że jurorka "lubi jak mężczyzna ma coś sztywnego" oraz sugestią, że chodzi na kurs tańca.
Ja, która jestem mocna w określeniach tanecznych i mam takie głębokie, profesjonalne rozeznanie, nie potrzebuję żadnej szkoły tańca! - oświadczyła rozżalona jurorka.
Trzeba przyznać, że jeśli rzeczywiście dysponuje tak gruntowną wiedzą, to w swoich komentarzach udaje się jej to starannie ukrywać.
Tyszkiewicz postanowiła zwrócić się o pomoc personalnie do Wodeckiego. A on natychmiast poczuł się rycerzem powołanym do obrony honoru damy: Beatka jest jedyną przedstawicielką arystokracji w jury i choćby z tego powodu należy jej się szacunek! - oznajmił w Fakcie.
Zgadzacie się z tym?