TVN powinien reklamować _**Taniec z gwiazdami**_ jako najlepszą receptę na nieudane związki. Już kilka uczestniczek leczyło na parkiecie złamane serca i wyglada na to, że lista nazwisk ciągle się wydłuża. Właśnie dołączyła do nich Katarzyna Grochola, która ma za sobą nieudane małżeństwo i związek, który rozpadł się w ubiegłym roku. Swoją terapię przeniosła właśnie na łamy pism kobiecych. W wywiadzie dla nowej Gali opowiada szczerze o swoich problemach z utrzymaniem przy sobie mężczyzn:
- Całe życie prowadziłam. I co się zapisałam na kurs tańca z jakimś mężczyzną, to ten mnie od razu rzucał - zaczyna.
- Może tańce były za wolne albo muzyka za cicha?
- Dwie lekcje i koniec związku.
Dostałam tak cudownego tancerza. I silnego. Kiedy powiedział trzy razy: "Możesz się na mnie oprzeć, nie upuszczę cię, nie bój się!", ja wreszcie mu zaufałam. A mnie nie jest łatwo utrzymać. Wcześniej mężczyźni mówili mi to samo. Tylko że mnie nie trzymali.
- I bęc.
- I bęc.
- Pani tańczy, żeby zagrać swoim byłym na nosie?
- O nie! Byłemu facetowi nie można już niczego pokazać.
- Dlaczego?
- Tym, co odeszli, jest obojętne, czy dostanę Oscara, zostanę prezydentem, czy w końcu zatańczę. Była kobieta nic już dla nich nie znaczy, nie łudźmy się. Każda, która myśli inaczej, jest w błędzie.
- Co sie wokół zmienia, kiedy nie jest Pani sama?
- Świat jest taki sam. Bywałam bardziej sama w związku, niż jestem teraz, jako osoba samotna.
Trzymamy kciuki, żeby te medialne poszukiwania faceta przyniosły skutek. Podobno każdy sposób jest dobry, byle był skuteczny.