Tymon Tymański już niejednokrotnie narzekał na stan, w jakim znalazł się polski światek artystyczny. Jeszcze w tym roku do kin ma trafić musical pt. Polskie gówno, w którym muzyk nabija się ze swoich "kolegów" z branży: Dody, Feela i Kombii. W swoim najnowszym artykule pisze, że prawdziwi twórcy nie mogą w Polsce liczyć na wolność artystyczną.
Z okazji rocznicy otwarcia Gdańskiej Galerii Guntera Grassa odbyła się impreza mająca uświetnić to wydarzenie. Nie spodobało się ono jednak studentom Akademii Sztuk Pięknych, którzy zdecydowali się zabrać z niej swoje prace. Tymański twierdzi, że zrobili to pod naciskiem grona akademickiego.
Gdy słyszę podobne historie, przypomina mi się afera ze słynną pracą Doroty Nieznalskiej. Pracą, owszem - dość niedojrzałą i pewnie pozbawioną głębszej, niejako perspektywicznej refleksji – pisze w felietonie w trójmiejskiej Gazecie Wyborczej. Ale obyczajowy i sądowy raban, który wywołała, każe wątpić w wolność przekonań i artystycznych wypowiedzi w naszym kraju.
Ciekawe, czemu w Polsce ludzie czepiają się artystów, szczując ich mediami i prokuraturą, podczas gdy np. Kościół nie zamierza się zlustrować w związku z oskarżeniami o przypadki seksualnego molestowania czy nadużyć finansowych, wynikających z braku konieczności płacenia podatków? – kontynuuje. No cóż - znów dają znać o sobie lata zaborów i komunizmu, które uczyniły z naszego kraju swoisty "anus Europae"...
Aż żal, że czar Tymona prysł w tak słabym stylu, gdy żalił się w Gali, że zdradzała go dziewczyna. Czy nie wpisał się w ten sposób trochę w rzeczywistość, którą tak wyśmiewa? A może nawet trochę ją przebił?
Przypomnijmy: Tymański: "ZDRADZAŁA MNIE!"