Sandrze Bullock należą się gratulacje. Jak donoszą amerykańskie media, aktorka podjęła trudną decyzję, by całkowicie odciąć się od niewiernego męża. Gwiazda, która jest kompletnie zdruzgotana rewelacjami mediów, już od kilkunastu dni jest w kontakcie ze swoimi prawnikami, którzy przygotowują papiery rozwodowe.
_**Ma już dosyć. To definitywny koniec małżeństwa**_ - mówi informator. Poszła po rozum do głowy i przestała się oszukiwać, że cokolwiek się zmieni. Nie będzie w stanie mu już nigdy zaufać. Nie wyobraża sobie budowania rodziny z takim człowiekiem.
Rzecznik prasowy aktorki zaprzeczył również wcześniejszym doniesieniom mediów, jakoby jego klientka miała walczyć o prawa do opieki nad córką Jessiego.
Pani Bullock nie ma i nigdy nie miała w planach adopcji jakiegokolwiek dziecka pana Jamesa - można przeczytać w oficjalnym oświadczeniu.
Widać Sandra naprawdę nie chce mieć z nim już nic wspólnego. Jeśli liczy na szybkie załatwienie sprawy, to może się przeliczyć. Pewne jest, że mąż będzie próbował odebrać chociaż część z jej 250-milionowej fortuny. Biorąc jednak pod uwagę fakt, z jakich powodów nastąpiło rozstanie, trudno spodziewać się, że sąd przychyli się do jego roszczeń. Co więcej, według najnowszych informacji, Bullock podejrzewała zdrady Jamesa zanim wybuchł medialny skandal. I to niejednokrotnie.
Sandra podejrzewała, że Jesse może ją zdradzać - mówi osoba z jej otoczenia. Próbowała skonfrontować swoje przypuszczenia cztery, pięć razy, ale zawsze wszystkiego się wypierał, a ona mu wierzyła. Przyznawał się jedynie do chodzenia do klubów ze striptizem.