Sparaliżowana wokalistka Varius Manx, Monika Kuszyńska, stała się już oficjalnie byłą wokalistką. Robert Janson ogłosił, że reaktywuje zespół z nową piosenkarką. Sytuacja jest trudna, bo przecież on prowadził cztery lata temu samochód, gdy doszło do wypadku, który zrujnował Monice życie. W wywiadzie dla Vivy broni się, twierdzi, że nic nie pił, nie brał narkotyków i wcale nie jechał tak szybko...
Przekroczyłem prędkość. Mea culpa - mówi w wywiadzie... I tłumaczy, dlaczego nie będą już współpracować z Kuszyńską:
- Dopiero od dwóch miesięcy jest ze mną odrobinę lepiej. Mam na myśli psychikę. Na tyle lepiej, że pozwalam sobie zawalczyć o swoje życie i powoli wracam do pracy. I do Varius Manx. Mam takie uczucie, jakbyśmy rodzili się na nowo, chociaż w bólu. Na te cztery lata nasze drogi się rozeszły. A teraz znowu chcemy pójść jedną, jak kiedyś.
- Z nową wokalistką. Niektórzy mają ci za złe, że nie z Moniką? - pyta dziennikarka. Janson odpowiada sugerując, że to Kuszyńska nie chciała z nimi śpiewać:
- Bardzo chcieliśmy powrotu w starym składzie - zapewnia Janson. Ale taka decyzja była widać za trudna. - Dlaczego? - Mogę tylko powiedzieć za siebie i za zespół, że szczerze pragnęliśmy stanąć wszyscy razem przed publicznością. Jak przed wypadkiem. Choć wiedzieliśmy, że to będzie niełatwe dla każdego z nas. Może jednak za trudno wrócić do przeszłości, gdy życie już nie jest takie samo? - zastanawia się nad niechęcią Moniki. Może za trudno spotkać się na estradzie z dawnymi kolegami, których obecność przypomina te wszystkie cudowne koncerty? Tak życie się więc potoczyło, że wracamy z nową wokalistką.
"Tak się potoczyło"... Czy takie słowa Jansona nie są dodatkowo bolesne dla Moniki? Z tego, co mówi, płynie wniosek, że jednak ma do niego duży żal.