W lutym Jane Fonda ogłosiła publicznie, że po dziesięciu latach od swojego pierwszego zabiegu plastycznego poddała się kolejnemu. Pomimo, że wtedy zarzekała się, że nigdy nie pójdzie pod nóż, to doszła do wniosku, że jej 72-letnia skóra potrzebuje poprawek.
Hollywood mnie do tego zmusiło. Poddałam się presji show-biznesu – tłumaczyła się w talk-show Larry’ego Kinga. Gdybym była odważna, to nie poszłabym pod nóż. W końcu przyrzekłam, że już nigdy tego nie zrobię. Nie jestem z tego dumna. Zawiodłam się na samej sobie. Nie miałam już ochoty wyglądać dalej na zmęczoną i zaniedbaną.
Następnie spojrzała się w kamerę i zapytała retorycznie widzów:
Nie zrobiłam dużo, prawda? W studiu jest świetnie światło, przez co nie widać pewnie moich kurzych łapek i całej reszty. Nie wyglądam dziwnie, prawda? Lubię moje zmarszczki i bruzdy, które pojawiają się, gdy się uśmiecham. Chciałam po prostu wyglądać jędrniej.
Zapytana, dlaczego zdecydowała się opowiedzieć wszystko publicznie stwierdziła:
Nie chciałam kłamać na ten temat. Piszę właśnie książkę o starzeniu się, więc musiałam się przyznać. Do dla mnie ogromna ulga i cieszę się, że ludzie podeszli do tego tak normalnie.
Może dlatego, że sama podeszła do tego, jako do czegoś oczywistego? Wolelibyście, żeby Wasze ulubione gwiazdy przyznawały się do takich zabiegów? Tak czy siak, będą się im poddawać.