Okazuje się, że Szymon Majewski bardzo lubi, gdy okazuje mu się uwielbienie. W wywiadzie z Piotrem Najsztubem w nowej Vivie wspomina, w jaki sposób powitał go niedawno Jan Nowicki:
Wszedł do studia w "Dzień Dobry TVN" i pocałował mnie w rękę - wspomina. "Ale dlaczego?" - pytam. A on mi: "Mój drogi mistrzu, bo ty na to zasługujesz". Wzruszyłem się, nie wiedziałem, co mam zrobić, tak mnie zaskoczył, że nagle zacząłem mówić, ni z tego, ni z owego: "A czy podoba się panu mój kożuch, ten który mam na sobie?" Zachowałem się jak prawdziwa kobieta...
Dalej Szymon żali się, że żona nie chce całować go w rękę, bo "dla niej byłby to pocałunek poddańczy".
Mi się podoba ten zwyczaj. W filmie Kutza "Sól ziemi czarnej" podoba mi się scena, jak mąż przychodzi po pracy do domu i żona myje mu nogi, marzę o mzymś takim. I właśnie dlatego ten pocałunek Jana Nowickiego był taki niesamowity.
Cóż, można tylko pozazdrościć Szymonowi problemów. On już martwi się tylko tym, kto i w co go całuje.