Kasia "Sara May" Szczołek wyraźnie rozkręca się w komentowaniu tragicznego wypadku prezydenckiego samolotu. Skomponowała już "utwór ku czczi ofiar", skrytykowała też Andrzeja Wajdę, mówiąc, że wstydzi się za jego list otwarty, w którym napisał, że Maria i Lech Kaczyńscy nie są godni pochówku na Wawelu. Teraz krytykuje... skład delegacji obecnych na pogrzebie pary prezydenckiej.
Jak wiadomo, pył wulkaniczny unoszący się w atmosferze uniemożliwił przedstawicielom wielu państw dotarcie na uroczystości do Krakowa. Szczołek wini jednak nie problemy komunikacyjne, ale złą wolę głów państw i dyplomatów oraz fakt, że "obłudna Europa ma nas za nic". Odważna teza:
Pozostał niesmak. Wielki niesmak - komentuje na swoim blogu. Skoro do Polski był w stanie przylecieć prezydent Rosji czy delegacja z Maroka, to znaczy, że mogli też inni. Chcieć znaczy móc! Na pogrzeb był w stanie zjawić się jadący kilkanaście godzin samochodem Wiktor Juszczenko. Helikopterem przybył prezydent Niemiec Horst Koehler. Specjalnie wydzierżawionym samolotem potrafiła przylecieć Julia Tymoszenko czy Wiktor Janukowycz. Pociągiem przyjechał prezydent Czech Valcav Claus. Nawet filharmonicy berlińscy dotarli bez problemu. Ze Stanów Zjednoczonych leciał gruziński prezydent Michaił Saakaszwili i pomimo wielu trudności, pojawił się by oddać hołd zmarłemu prezydentowi "przyjacielowi". Piękny gest, który zapamięta każdy Polak. W Krakowie byli prezydent Rumunii Traian Basescu, prezydent Litwy Dalia Grybauskaite, premier Azerbejdżanu, premier Estonii Andrus Ansip, prezydent Kosowa Fatmir Sejdiu, prezydent Łotwy Valdis Zatlers, prezydent Słowacji Ivan Gašparovič, prezydent Słowenii Danilo Türk i prezydent Węgier László Sólyom - wylicza Szczołek. Zabrakło jednak reprezentantów głównie Europy zachodniej.
Polska jest członkiem Unii Europejskiej. Tyle mówi się o jedności Europy i wspólnocie a w tak ważnym momencie nie przyjeżdża Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso, czy Sekretarz Generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Dziwi również brak wysłannika papieskiego Angelo Sodano, który powinien zrobić wszystko, by dotrzeć i odprawić mszę na Wawelu.
Właściwie każdy z najdalszego zakątka Europy był w stanie dotrzeć na pogrzeb, gdyby tylko skorzystał z samochodu bądź pociągu. Każdy był w stanie zdążyć, gdyby tego naprawdę chciał! Najwidoczniej po rezygnacji Baracka Obamy, reszta świata uznała, że ranga wydarzenia zmalała i nie ma sensu męczyć się długą podróżą. Najwidoczniej większości bardziej zależało na lansie i wspólnym zdjęciu z Obamą niż na pożegnaniu ofiar katastrofy. Obama się wycofał to i przyjazd do Krakowa stracił sens. To pokazuje jak jesteśmy traktowani przez Europę zachodnią. Smutne, że prezydent Francji Nikolas Sarkozy czy premier Włoch Silvio Berlusconi nie byli w stanie wsiąść do samochodu i przyjechać. To żaden problem a jak ważny gest jedności.
Z drugiej strony to może i dobrze się stało. Byli Ci, którym naprawdę zależało. Po co gościć tych, którzy są obłudni lub mają nas za nic. To jednak nie zmienia faktu, że Europa zachodnia i południowa zawiodła po raz kolejny... Nikt nie spodziewał się prezydenta z Azji czy Australii, ale z Europy powinni być wszyscy. Ci WIELCY tego świata pokazali, jacy są MALI.
Mocna puenta. Naszym zdaniem zdecydowanie zbyt mocna. Warto podkreślić, że protokół dyplomatyczny nie przewiduje w takich sytuacjach obowiązkowej obecności głów państw. Również udział ambasadorów jest traktowany jako akt dobrej woli. Czy należy więc cieszyć się, że Polskę i tak odwiedziło wielu znamienitych polityków? A może jednak ci najwięksi powinni postarać się i dotrzeć do Krakowa? Jednej odpowiedzi na to pytanie chyba nie znajdziemy.