Związek reżysera teatralnego Mariusza Trelińskiego i tancerki Edyty Herbuś to jedno z największych wydarzeń towarzyskich sezonu. "Najzdolniejsza kielczanka", która jeszcze niedawno gustowała w organizatorze turniejów mieszanych sztuk walki postanowiła postawić na sztukę wyższą i zaczęła pokazywać się ze starszym od siebie o kilkanaście lat mężczyzną. Ich uczucie rozwijało się podobno od czasu współpracy przy wystawianej w warszawskiej operze Traviatty. Teraz sam Treliński nie chce już ukrywać łączącej ich więzi.
To Mariusz podjął tę decyzję - mówi w rozmowie z Party ich znajomy, komentując ich wspólne przyjście na premierę opery Elektra. Powiedział, że są dorosłymi ludźmi i nie muszą przed nikim ukrywać swojej miłości. Edyta chciała jeszcze trochę zaczekać. Bała się plotek i spekulacji w mediach, że dostała pracę w Traviacie, bo oni zaczęli być parą. A przecież to nieprawda.
Co więcej, sprawa wygląda na poważną. Reżyser jest zachwycony młodą tancerką, uważa ją nawet za swoją... muzę:
Mariuszowi podoba się jej wrażliwość, świeże spojrzenie na świat i sztukę. Edyta udowodniła mu, że na scenie wszystko można wyrazić ciałem. To jego muza. Widać, że miłość ich uskrzydla, Edyta i Mariusz wzajemnie się inspirują i motywują, a to dobrze wróży na przyszłość ich związkowi.
No cóż, w show-biznesie mało co jest nas w stanie zdziwić :) Życzymy powodzenia!