Zanim powiemy cokolwiek o uczestnikach wczorajszego Tańca z gwiazdami, nie możemy podarować sobie skomentowania przeuroczej pani prowadzącej. Nie od dziś wiadomo, że Kasia Skrzynecka na wszelkie sposoby próbuje odjąć sobie co nieco w metryczce, a to czesząc się w zadziorne kucyki, a to romansując z młodym trenerem fitnesu. Teraz jednak przeszła samą siebie, zakładając opiętą sukienkę w kolorze wściekle lazurowym, wątpliwie ozdobioną wycięciem na brzuchu. Czy nad tym programem czuwają styliści? Przywołujemy do porządku.
Choć na pewno by tego chciała, nie Kasia jest w Tańcu z gwiazdami w centrum uwagi. Wczoraj zdecydowanie znaleźli się w nim po raz kolejny Krzysztof Tyniec i Kamila Kajak, którzy swoim ognistym paso doble zapewnili sobie najwyższą ilość punktów i potwierdzili swoją pozycję faworytów piątej edycji. Ewa Wachowicz urzekła nas za to swoją zieloną kreacją i czułymi gestami w stronę tancerza Marka Fiksy. On sam stwierdził, że "w Krakowie przy okazji trenowali", co więc robili przede wszystkim - postaramy się wyśledzić.
Na romans na pewno nie zapowiada się u Bartosza Obuchowicza, choć prześlicznie był wczoraj ulizany. Zdążył nas też już przyzwyczaić do dobrego tańca. À propos gładkich męskich fryzur: wsuwki we włosach Żory dodały blasku i jemu, i partnerce. W sumie gdyby nie one, występ Kasi Cerekwickiej można było przegapić. Zupełnie bez polotu zatańczyli też Omenaa Mensah i Rafał Maserak, który przyznał, że "jak był mlody, to był czarny", ale partnerki tym sobie nie zjednał i fokstrot wypadł jedynie poprawnie.
I oto kolej na naszych ulubieńców. Kasia Tusk występ rozpoczęła leżąc na parkiecie i w sumie w tej pozycji mogłaby pozostać. Seksapilu w niej tyle, co w Wodeckim, a paso doble dobrnęła do końca przenoszona i przerzucana przez dzielnego partnera. Choć przyzać musimy, tym razem przynajmniej ładnie wyglądała, może to dzięki temu, że "w przerwach odpręża się ze Stefano".
O Ivana "Toro" Komarenkę zaczynamy się natomiast martwić. Konkretnie - o jego szczękę. Jeszcze dwa programy i może nie wytrzymać ciągłego rozciągania w sztucznym uśmiechu. Wierzymy, że ma powody do radości: wyrwał się z Syberii, nagrał Czarne oczy i oto teraz bierze udział w największym show IV RP. Ivan uśmiecha się więc coraz szerzej, mimo uwag Piotra Galińskiego, że "tańczy jakby skakał po zaoranym polu". Gratulujemy entuzjazmu i pogody ducha.
Z programem pożegnał się Rafał Olbrychski, o którym możemy powiedzieć tylko tyle, że będzie nam go trochę brakowało, bo wprowadzał do całego tego jarmarku jakiś element normalności.