Żeby była jasność, nie cenię Alicji jako aktorki, ale w tym momencie całkowicie się z nią solidaryzuję jak kobieta z kobietą. Bycie ze znaną osobą nie jest sprawą łatwą, wbrew temu, co szarzy ludzie zwykli o tym sądzić. Sama jestem od pewnego czasu związana z aktorem, tyle, że jest on Brytyjczykiem. Oboje postanowiliśmy utrzymać nasz związek w tajemnicy najdłużej jak się da. To trudne, jednak gra jest warta świeczki, bo kiedy media i paparazzi zwietrzą tego typu związek – wówczas jest już po przysłowiowych ptakach. Aktorzy to też ludzie i pragną spokoju i prywatności.
Poza tym zwykle bywa tak, że kobiety, którymi zainteresuje się ktoś sławny, są postrzegane przez tabloidy na podobieństwo Marii Magdaleny (patrz: Nowy Testament). A przecież miłość nie wybiera. A Polacy, niestety, mają paskudną tendencję do krytykowania, wyszydzania, opluwania i wieszania psów na tych rodakach, którzy mieli szczęście i którym się w życiu powiodło. Rzekłabym, że zazdrość i zawiść to główne cechy narodowe Lechitów. Alicja, niegdyś określana jako „wschodząca gwiazda”, a po wyjeździe na zachód – „dobro narodowe”, raptem zostaje przez rodaków obwołana „beztalenciem” i „utrzymanką”. Dlaczego? Ponieważ miała czelność związać się ze sławnym przystojniakiem! No przecież tego sfrustrowane i zakompleksione Polki nie mogą jej darować! Te wszystkie kury domowe, które z wałkami na głowach, w rozciągniętych dresach gryzą palce przed telewizorem, śledząc w napięciu losy bohaterek brazylijskich telenoweli, gotowe są wydrapać oczy każdej, której sen o wielkiej miłości się spełnił. Nic dziwnego, ze Alicja czuje się po prostu zaszczuta i nie pali się do odwiedzin w rodzinnym kraju.
Jestem zaledwie rok młodsza od Alicji, lecz pouczona jej przykładem, a także „życzliwością” Polaków, mam głęboką nadzieję, ze mnie oraz ……… jeszcze długo uda się skrywać uczucie przed argusowymi oczyma fotoreporterów i cieszyć się swobodą związku, choćby nie wiem jak wiele trudu i maskujących manewrów miało to nas kosztować!
K.E.P.