Od czasu rozpoczecia programów na żywo, Kinga Rusin i Anna Mucha nie szczędzą sobie udawanych serdeczności, które mają być dowodem na wzajemną sympatię. Wystarczy jednak popatrzeć na zdjęcia - obie osignęły w uśmiechach maksimum sztuczności i nieszczerości. Uczyć mogliby się od nich nawet Krzysio Ibisz i Kasia Cichopek.
Kingę pożerają ambicje - mówi Rewii osoba z produkcji show. Musi być tą najpiękniejszą, najpopularniejszą i to do niej ma należeć ostatnie słowo. Nie znosi Ani, bo jest młodsza, zgrabna i lubiana. Widac to gołym okiem. I żadne umizgi i komplementy w stylu: "Aniu, ładną masz sukienkę" nie ukryją jej frustracji.
Ekipa produkcyjna obawia się, że konfikt obu pań będzie coraz bardziej widoczny na wizji. Kiedy Kinga mówi, mikrofony jurorów są wyłączone. Ale ta zasada działa tylko w jedną stronę, bo podczas wypowiedzi jurorów, Rusin może w każdej chwili wpaść im w słowo. Jakoś tak się złożyło, że najcześciej korzysta z tego przywileju, by wtrącic się w wypowiedź Muchy albo wygłosić pod jej adresem jakąś uszczypliwą uwagę w stylu "jedna co się nie zna".
Ania nie przyszła do programu wrogo nastawiona do kogokolwiek - mówi osoba z ekipy. Realizuje swój plan, wykorzystuje szansę i stara się wypaść jak najlepiej. Nie musi walczyć o swoją pozycję, bo wie, ile w tej chwili warta jest dla stacji. Ale ten program nie jest dla niej celem samym w sobie tylko środkiem do zdobycia popularności, która przełoży się na inne ciekawsze propozycje.
Kinga natomiast zachowuje się tak, jakby utrzymanie przewagi w You Can Dance, bylo dla niej - cytując klasyka - "grą o życie":
Sprawia wrażenie, jakby cały czas bała się, że znajdzie się ktos lepszy od niej. Denerwuje ją, że to, na co ona pracowała latami, Ania dostała w tak krótkim czasie. Wypomina Ani brak doswiadczenia w występach na żywo. Ale czego by nie robiła, to Ania, a nie ona, ma w sobie wielki potencjał. Taki jest przywilej młodości.
Tym bardziej bawią czułości wymienianie przed kamerami i pozowane "sympatyczne" zdjęcia. Jak myślicie, długo tak wytrzymają?