Słynny 40-letni projektant, Alexander McQueen, powiesił się w szafie pełnej ubrań własnego projektu 11 lutego. Początkowo podejrzewano, że w jego śmierć mogły być zamieszane osoby trzecie, jednak po znalezieniu na nocnej szafce pożegnalnego listu nie było wątpliwości, że sam targnął się na swoje życie.
Dopiero teraz policja postanowiła ujawnić kolejne informacje, jakie zdobyła w toku dochodzenia. Okazuje się, że zanim założył sobie pętlę na szyję, McQueen podciął sobie żyły i zażył śmiertelną mieszankę kokainy i silnych leków, jakie przepisał mu lekarz. Pomimo tego, że odniósł ogromny sukces w świecie mody i mógł się czuć zawodowo spełniony, projektant cierpiał na ciężką depresję i zaburzenia snu. Jak się okazuje, to nie była jego pierwsza próba samobójcza. Zupełnie załamał się po śmierci matki.
To pokojówka odnalazła jego ciało w apartamencie, gdzie porozrzucane były ubrania oraz noże, którymi McQueen próbował się zabić. W pokoju znaleziono też laptopa i z historii przeglądarki wynika, że Alexander szukał w sieci informacji, jak popełnić samobójstwo.
McQueen chciał mieć pewność, że nie zostanie odratowany. Gdyby nie zmarł na skutek uduszenia, zabiłaby go dawka kokainy i leków. Badania wykazały, że na każdy litr krwi w jego ciele przypadało 2,8 miligrama kokainy! Już 0,7 miligrama może spowodować śmierć. Krótki list, który policja znalazła na miejscu tragedii brzmiał:
_Zaopiekujcie się moimi psami. Przepraszam. Kocham was wszystkich. Lee. P.S. Pochowajcie mnie w kościele_.
Projektant podpisał się swoim pierwszym imieniem. Był podobno bardzo przywiązany do swoich zwierząt i najbardziej lubił spędzać czas z nimi na spacerach.
To wyjątkowo smutna historia. Nie będzie już okazji podziwiać kolejnych kosmicznych kreacji McQueena. W sieci pojawiły się właśnie zdjęcia ostatnich projektów jego autorstwa, tym razem "grunge'owych". Więcej ich już niestety nie zobaczymy: