Ilona Felicjańska postanowiła poskarżyć się, ze po jej pijackim rajdzie, podczas którego szczęśliwie nie zrobiła nikomu krzywdy, za to staranowała kilka aut, ludzie jakoś mniej ją lubią. Musiała nawet zrezygnować z bywania na bakietach... Współczujecie?
Przyznam się, że w środowisku celebrytów raczej nie spotkałam się z niechęcią i ostracyzmem. Nie zostałam zlinczowana, choć także nikt mojego postępku nie pochwala - żali się na łamach Faktu. Ostatnio zrezygnowałam z wyjść towarzyskich. Część przyjaciół odwróciła się ode mnie. Na szczęście tylko garstka. Ale ta sytuacja dała mi brutalną odpowiedź, kto jest kim, na kogo można liczyć w trudnych chwilach. Niektórymi reakcjami znajomych byłam bardzo zaskoczona. Było ich na szczęście niewiele.
Brutalną odpowiedź na to, "na kogo można liczyć" otrzymali przede wszystkim ludzie wspierający finansowo jej fundację:
Jest nam teraz odrobinę trudniej, z wiadomych powodów - mówi była gwiazda. Choć udaje mi się pozyskać nowych darczyńców, to niektórzy zrezygnowali ze współpracy, wolą dmuchać na zimne, trochę przeczekać. Czołową imprezą, którą miałam zrobić, było wydarzenie z okazji dnia dziecka. Niestety zrezygnowałam. Z dwóch powodów. Jednym jest ogólnokrajowy kryzys. A po drugie, to po tym co zrobiłam, muszę odbudować swój wizerunek. Na szczęście był to wybryk jednorazowy.
Wierzycie? Trudno się dziwić, że ludzi mniej się palą, by dawać pieniądze komuś takiemu. W kraju działają przecież setki fundacji, których właściciele nie jeżdżą samochodem po pijaku powodując wypadki i są odpowiedzialni.