Kolejna, długo wyczekiwana, część serii przygód kapitana Sparrowa prawdopodobnie nie będzie zachwycała aż takim rozmachem jak poprzednia. Wytwórnia Disneya postanowiła bowiem ograniczyć koszty produkcji. Na Piratów 4 wyda aż o 100 milionów dolarów mniej niż na trzecią część Piraci z Karaibów: Na krańcu świata!
Producenci utrzymują, że widzowie nie zauważą nawet efektów zmniejszonego budżetu. Ponoć film zrealizowany za mniejsze pieniądze ma się niczym nie różnic od superprodukcji. Scenarzyści Ted Eliott i Terry Rossio dostali już konkretne wytyczne. Jack Sparrow grany przez Johnny'ego Deppa ma tym razem więcej czasu spędzać na lądzie niż na morzu, ponieważ kręcenie scen morskich jest znacznie kosztowniejsze od pozostałych. Poza tym zdjęcia będą przeniesione z Los Angeles i Karaibów na Hawaje oraz do Londynu. Producenci starają się też jak mogą, aby skrócić czas pracy na planie zdjęciowym oraz ograniczają sceny z efektami specjalnymi.
Myślicie, że tego nie da się zauważyć w końcowym efekcie, tym bardziej, że dla porównania mamy trzy poprzednie, świetnie nakręcone części?
Najtrudniejszą rzeczą jest dokonanie wyboru, gdzie dokonać budżetowych cięć, tak, aby film nie stracił na atrakcyjności. Publiczność ma wielkie oczekiwania, musimy ją zadowolić przy możliwie jak najniższych kosztach - tłumaczy producent Jerry Bruckheimer.
W czwartej części, której pełny tytuł brzmi Pirates of the Caribbean: On Stranger Tides oprócz Deppa zobaczymy też Penelope Cruz i Keitha Richardsa. Na ekrany kin film wejdzie w lipcu 2011 roku.