To już oficjalne: piąta edycja You Can Dance bez cienia wstydu i skrępowania promuje nie utalentowanych, młodych uczestników, a jurorów. Szczególnie jedną, wyjątkowo pyskatą i przekonaną o swojej dziejowej misji jurorkę, Annę Muchę. Oczywiście nie jesteśmy tym zaskoczeni. Myśleliśmy jedynie, że będzie lansowała się nieco dyskretniej.
Po zeszłotygodniowym poniżeniu przez Agustina Egurrolę (zobacz: Mucha wściekła na Egurrolę!), Muszka postanowiła pokazać wszystkim, kto tu rządzi. Co prawda nie zna się na tańcu, ale ma niewyparzoną buzię i donośny głos. Jak się okazało, to wystarczy.
Zaczęło się jeszcze podczas przedstawiania jurorów - Ania ostentacyjnie przeglądała Fakt, siedząc bokiem do swoich kolegów. Wchodząc w słowo Kindze Rusin ogłosiła:
Zrobiłam sobie dzisiaj prasówkę i co czytam? Nie chcą Muchy w jury! Chłopaki, czas na męską rozmowę! Marek? Michał? - pytała. Jednak ani Piróg, ani Egurrola nie chcieli z nią dyskutować. Aniu, nie ma teraz czasu na takie dyskusje, nie marnujmy czasu antenowego - stwierdził Michał. Oczywiście powstrzymało ją to jedynie do momentu, kiedy znów udzielono jej głosu.
Wyczuwam nieco fałszu, podobnie jak wtedy, kiedy Michał Piróg mówi, że w tym programie najważniejsi są tancerze - oceniła występ Leal Zielińskiej. Jakby tego było mało, później dodała jeszcze: Mistrzem autopromocji jest Michał Piróg, on potrafi wmówić wszystko, nawet to, że jest najlepszym choreografem w Polsce!
Przez półtorej godziny oglądaliśmy więc show Muchy, która nie ukrywała nawet swoich prawdziwych intencji. Wchodziła w słowo Egurroli i Pirogowi, dogryzała Rusin. Zastanawia nas, co podkusiło ją do takiego zachowania - ma tak silną pozycję w TVN, że nie boi się już niczego?
Na parkiecie również działo się sporo. Wiele pochwał otrzymali Ania Andrzejewska i Kuba Piotrowicz oraz Paulina Figińska i Tomek Barański w choreografii w stylu modern jazz. Z programem pożegnali się Adam Kościelniak - po raz drugi - oraz Kasia Bień.
Jak myślicie, co za tydzień wymyśli Mucha, aby przyćmić uczestników i taneczną rywalizację?