Po zmiażdżeniu Marcina Najmana Mariusz Pudzianowski najwyraźniej uwierzył w to, że nikt go nie pokona. To oczywiście dobrze, z innym podejściem nie ma sensu wchodzić na ring. Boimy się jednak, że tym razem może nie pójść aż tak łatwo.
Moja taktyka? Jest prosta. Wyjdę i urwę mu łeb – odgraża się Pudzian w Super Expressie. Nie będę czekać, ruszę na niego ostro, będę jak rozjuszony byk. Podchodzę do tej walki jak do treningu: skoncentrowany, ale na luzie. Już 11 lat uprawiam zawodowo sport, więc psychika mi nie wysiądzie.
Pudzianowski próbuje zgasić zapędy Yusuke, który w prasie nie szczędził wybrednych komentarzy pod adresem Polaka: Niech sobie gada. Jak japoński kamikadze rozbije się o 130-kilogramową ścianę mięśni.(...) Poza siłą, mam jaja, a silna psychika to podstawa, gdy zaczyna się jatka w ringu. Dziś będę chciał jak najszybciej tę walkę skończyć, żeby się jak najmniej zmęczyć i nie oberwać przypadkowo po głowie. Rzucę się na niego jak wygłodniałe zwierzę i jak go złapię, to już nie wypuszczę. Będzie ostra jazda do samego spodu. Kto wie, może potrwa to jeszcze krócej niż z Najmanem.
Jeszcze krócej? Myślicie, że to możliwe?