Nie poszło tak, łatwo jak chciał tego Mariusz Pudzianowski. W rozmowie z Super Expressem przechwalał się, że walka z Yusuke Kawaguchim może potrwać nawet krócej, niż ta z Najmanem. Bardziej mylić się chyba nie mógł. Doświadczony Japończyk był o wiele trudniejszym przeciwnikiem, niż ten się spodziewał.
Lżejszy i zwinniejszy Yusuke w drugiej rundzie zdał sobie sprawę, że jedynym sposobem na pokonanie Pudzianowskiego będzie zaatakowanie jego najsłabszej części ciała, czyli nóg. Mariusz wyraźnie zdyszany, zmęczony i zaskoczony wytrzymałością przeciwnika postanowił zrobić to, co zaplanował, czyli "ruszył na niego jak byk". Większość walki rozegrała się w parterze z Kawaguchim przygniecionym do ziemi przez 128 kilowego Polaka. Ostatecznie to sędziowie zdecydowali o wygranej Mariusza.
Z widowni Pudzianowskiego dopingowała "śmietanka" polskiego show biznesu. W katowickim Spodku można było dostrzec Tomasza Kammela, Agustina Egurrolę, Ewę Farnę, jego partnerkę z Tylko nas dwoje Anię Wiśniewską oraz samego Najmana, na którego widok fani Mariusza zaczęli buczeć.
Kolejna próba sił już za dwa tygodnie. 21 maja Pudzian zawalczy z Amerykaninem Timem Sylvią, dwukrotnym mistrzem wagi ciężkiej MMA. Też mu się powiedzie?