W piątkowy wieczór podczas koncertów w Jacksonville na Florydzie odbywających się w ramach dorocznego Funk Fest największą uwagę publiczności przykuł występ Bobby’ego Browna. Muzyk nie otrzymał gromkich owacji dzięki wykonaniu swoich przebojów. Radość zabranych widzów wzbudził popisowy numer byłego partnera Whitney Houston. Gwiazdor sprytnie wykorzystał sytuację, aby zdobyć zainteresowanie mediów.
Bobby Brown poprosił ludzi, żeby zawołali na scenę jego menedżerkę, a zarazem partnerkę Alicię Etheridge. Para już od trzech lat pozostaje w stałym związku (oczywiście z przerwamy na powroty Bobby'ego do Whitney Houston) i wspólnie dochowała się synka, Cassiusa. Tysiące głosów skandowało imię Etheridge, kiedy ta wyszła na scenę trzymając na rękach 11-miesięcznego malucha. Muzyk uklęknął przed nią i na oczach fanów poprosił ją o rękę. Tłum krzyczał z radości, a Alicja całowała Browna na potwierdzenie przyjęcia oświadczyn.
To dość zaskakujące posunięcie ze strony Browna. Tym bardziej, że jeszcze niedawno amerykańska prasa pisała o tym, że muzyk znów spotyka się ze swoją byłą żoną. Jeszcze bardziej zadziwiająca jest jednak decyzja jego menedżerki. Chyba jest świadoma, jakie piekło Brown zafundował Whitney. Para była małżeństwem przez 15 lat, a wiele osób oskarża Bobby’ego, że zrobił z piosenkarki narkomankę. Mamy nadzieję, że historia się nie powtórzy.