Za sprawą oświadczenia Charlotte Lewis, dorosłej dziś brytyjskiej aktorki, Roman Polański znów ma problemy. Kobieta oskarża go o zmuszenie do stosunku seksualnego, kiedy miała zaledwie 16 lat. Znane z gorliwej obrony reżysera "autorytety moralne" w Polsce na razie milczą (być może zniechęcone opublikowanymi przez nas zeznaniami zgwałconej analnie 13-latki). Jednak głos w sprawie postanowił zabrać jego kolega po fachu, Woody Allen. Twierdzi on, że Polański już odpokutował swoje winy i powinno dać się mu spokój... Nieważne, ile dziewczyn wykorzystał. "Artystom wolno więcej".
To się wydarzyło wiele lat temu... On cierpiał. Spłacił swój dług - przekonuje Allen w rozmowie z francuską stacją radiową RTL. Jest artystą, miłą osobą. Zrobił coś złego i już za to zapłacił. Jego krytycy będą niezadowoleni, jeżeli nie będzie spłacał tego długu do końca życia. Już wystarczy.
Jak myślicie, czy "artysta i miły facet" ma prawo zmuszać małe dziewczynki do seksu? Czy fakt, że gwałt analny na dziecku miał miejsce kilkanaście lub kilkadziesiąt lat temu jest wystarczającym powodem, aby odstąpić od wymierzenia sprawiedliwości? Szczególnie gdy na jaw wychodzi kolejny przypadek molestowania?
Oczywiście nie ma co liczyć na to, że ludzie będą traktowani równo. Ludzie pokroju Polańskiego mają przyzwolenie na robienie właściwie wszystkiego. Trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić.