Na reakcje obrońców Romana Polańskiego nie trzeba było długo czekać. Najpierw odezwał się Woody Allen, który zaapelował, aby jego kolegę po fachu zostawić wreszcie w spokoju (zobacz: Woody Allen: "Polański to artysta i MIŁY FACET. CIERPIAŁ!") To nie wszystko - wystarczyło kilkanaście godzin, żeby adwokacji reżysera zabrali głos w sprawie kolejnych oskarżeń wobec ich klienta, które wysunęła Charlotte Lewis. Twierdzą, że 42-letnia aktorka dopuściła się kłamstwa i grożą, że jeśli nie wycofa zarzutów, to zostanie przez nich pozwana.
Herve Timme, adwokat Polańskiego, udzielił w sobotę wywiadu stacji radiowej France Info. Stwierdził, że słowa 42-latki są "całkowicie kłamliwe i zupełnie skandaliczne", a dowodem na to ma być fakt, że ta postanowiła zabrać głos dopiero po 26 latach od rzekomego zdarzenia. Dodał również, że Lewis bierze udział w akcji kalifornijskiej prokuratury, która ma na celu skompromitowanie reżysera i doprowadzenie do jego ekstradycji do Stanów Zjednoczonych.
Do słów Timme'a dołączył się drugi obrońca Polaka, Georges Kiejman. Stwierdził jedynie, że słowa Brytyjki wprawiły go w osłupienie i nie cofnie się przed pozwaniem jej do sądu, jeśli ich nie wycofa.
Atmosfera wokół całej sprawy robi się coraz gęstsza. Myślicie, że Polański trafi przed sąd z powodu słów Lewis?