A owszem, urzekł nas wczoraj Łukasz Płoszajski. Śpiewać może i wybitnie nie potrafi, ale zdaje się, że zaczął wychodzić nieco ponad konwencję programu i podchodzić do całej tej szopki prześmiewczo. Tak czy inaczej - Love me tender w jego wykonaniu brzmiało naprawdę dobrze.
W ogóle było wczoraj miło i radośnie. Na samym początku dowiedzieliśmy się, że Marzena Sztuka zmieniła stan cywilny, co nasi błyskotliwi prowadzący zamienili w show zatytułowany "Wyślij Marzenie SMS-em życzenia".
Nie pierwsze to i nie ostatnie żenujące wejście Kasi Cichopek i Krzysztofa Ibisza, my w każdym razie pani Marzenie życzymy wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia i powodzenia w zmaganiach z Małgorzatą Ostrowską-Królikowską - któraś z nich opuści program za dwa tygodnie.
Skoro już jesteśmy przy tej ostatniej: w Polsacie było wczoraj niczym w Klanie. Grażynka Lubicz zaspiewała piosenkę Moniki Ross i choć zaspiewała - delikatnie mówiąc - mało profesjonalnie, była miła, naturalna i usmiechnięta. Czy "było super" Trojanowskiej pozwoli pozostać w konkursie - przekonamy się.
Miłych akcentów ciąg dalszy: Edyta Górniak wyglądała jak człowiek i była względnie przyjemna. Wprawdzie Ibisz określił ją jako "nieprzewidywalną niczym przyszłość rządzącej koalicji" (ach, te błyskotliwe żarciki!), ale nasza ulubiona jurorka dziś była zwyczajna i przewidywalna. Matuszak puścił oko, więc dała mu 5, choć i bez tych podchodów na wysokie noty zasłużył, bo dawno nie słyszeliśmy czegoś tak pogodnego jak Felicita w wykonaniu księdza proboszcza. Równie miło i wesoło było podczas występów pozostałych panów, choć w męskiej części uczestników prym wiedzie dla nas od dziś Płoszajski.
Wśród płci pięknej bezkonkurencyjna była Agnieszka Włodarczyk - ubegłotygodniowe "ochy" i "achy" rzeczywiście okazały się być uzasadnione. Miła dla ucha, miła dla oka, doskonale wpisała się w konwencję wczorajszego odcinka. Natasza Urbańska natomiast lekko przesadziła z teatralizacją swojego występu. Jakieś takie to było wydumane, choć wokalnie bez zarzutu. Czego nie można powiedzieć o występie Edyty Herbuś - momentami wyła niemiłosiernie, choć tradycyjnie już nadrobiła choreografią. Strojem może mniej, bo w obcisłym białym kombinezonie z kapturem (?) kojarzyła nam się nieco z postacią z reklamy Durexa. Ale w programie zostaje, a my mamy wątpliwości co do rzekomej zawiści między paniami Herbuś i Urbańską, bo ze sceny zeszły rączka w rączkę, niczym najlepsze przyjaciółki.
Tak to właśnie było wczoraj miło. Jedno się nie zmienia - Kasia Cichopek jak drewniana była, tak jest nadal. W jej niefortunnych wypowiedziach można było odnaleźć wiele perełek, nam jednak najbardziej spodobało się stwierdzenie rzucone mamie Edyty Herbuś, że "mężczyzn, którym Edytka oddaje wszystko, jest na pewno wielu".