Przez ostatnie lata obserwowaliśmy boom na prywatne teatry zakładane głównie przez znanych aktorów. Swoich własnych scen doczekali się między innymi Krystyna Janda, Tomasz Karolak i Michał Żebrowski. Instytucje te z założenia miały przynosić zysk, być samowystarczalne i niezależne od Ministerstwa Kultury. Niestety, wystarczyła siedmiodniowa żałoba narodowa, żeby artyści wyciągnęli ręce po pieniądze.
Jak donosi Dziennik, Teatr Polonia Jandy poniósł w kwietniu 130 tysięcy złotych straty. Teatr Sabat Małgorzaty Potockiej zubożał o 200 tysięcy. Właściciele poprosili więc o pieniądze Ministra Kultury.
Utrzymujemy się przecież wyłącznie ze sprzedaży biletów, więc to dla nas 200 tysięcy złotych straty – mówi Beata Trochimiuk z teatru Sabat. Tego się nie da nadrobić. Nadchodzi okres wakacyjny, czyli teatr będzie zamknięty. Zależałoby nam na jakiejś pomocy, dzięki której podnieślibyśmy się po kwietniowym kryzysie. Inaczej grozi nam, że teatr padnie.
O pieniądze poprosił również Tomasz Karolak, którego teatr Inka wystartował ledwie dwa miesiące temu:
Nie chcę z resortu kultury zapomogi, ale po pożyczkę będę musiał się zgłosić, bo też mam poważny problem – tłumaczy dziennikarkom. Świetnie wystartowaliśmy, mieliśmy bardzo dobre recenzje i wyprzedane wszystkie bilety. Ale tuż po premierze 6 przedstawień trzeba było odwołać, a potem od początku rozkręcać machinę marketingową.
Uważacie, że należy im się pomoc? Czy może prywatne teatry powinny się rządzić prawami rynku? Zyskami nie będą się przecież dzielić z podatnikami.