Alicja Bachleda-Curuś jest pierwszą polską gwiazdą, która ma jakiekolwiek szanse na zaistnienie w Hollywood. Pomijając już związek i dziecko z Colinem Farrellem, nasza rodaczka zapracowała sobie też na opinię utalentowanej i obiecującej młodej aktorki, o której zachodnie media piszą już nie robiąc przynajmniej błędów w nazwisku. I chociaż Ala wyraźnie podkreśla, że karierę chce robić w USA, nie zapomina całkiem o swojej ojczyźnie. Wczoraj przyjechała do Polski, aby wziąć udział w Festiwalu Filmowym w Gdyni.
Fakt, że dzięki związkowi ze znanym aktorem awansowała z początkującej aktorki do roli jurorki jest oczywiście zabawny i kompromitujący dla polskiego środowiska filmowego, ale chyba zdążyliście się już przyzwyczaić do podobnych sytuacji. Trudno być tym nawet zaskoczonym.
Polskiej widowni Bachleda-Curuś zaprezentowała się w skromnej, ale dość krótkiej spódniczce i czarnej bluzce z dekoltem. Nadal jesteśmy pod wrażeniem jej figury - w końcu zaledwie siedem miesięcy temu została mamą.