Obsesja gwiazd na punkcie młodości osiągnęła kolejny etap - już nie tylko chcą wyglądać wiecznie młodo, ale również... żyć wiecznie. Mająca za sobą załamanie nerwowe oraz liczne pobyty w placówkach odwykowych Britney Spears zapragnęła, aby jej ciało zostało po śmierci zamrożone - tak, aby kilkadziesiąt lat później, kiedy medycyna znajdzie środek na długowieczność, mogli przywrócić ją do życia.
Piosenkarka podobno interesuje się ofertą jednej z najstarszych amerykańskich firm zajmujących się kriogeniką. _**The Alcor Life Extension Foundation**_ powstała prawie 40 lat temu, a swoje usługi reklamuje w bardzo zachęcający sposób: Używając ultraniskiej temperatury jesteśmy w stanie uchronić ludzkie życie, aby, kiedy przyjdzie na to pora, nowoczesna technologia mogła uczynić je lepszym**.** Takie zapewnienia ponoć świetnie działają na Spears, która zdecydowała już, że pragnie poddać się takiej hibernacji.
_**To stało się jej obsesją**_ - mówią cytowani przez brytyjski The Sun znajomi gwiazdy. Zaczęło się od tego, że ktoś powiedział jej, że w taki sposób zamrożony został Walt Disney. Mimo że to tylko taka show-biznesowa legenda, Brit zaczęła szukać informacji o kriogenice. Wkrótce potem była już przekonana, że gra jest warta świeczki.
Jedyną przeszkodą na drodze zamrożenia wokalistki po śmierci wydają się być... fundusze. Jak wiadomo, pieniędzmi zarządza jej ojciec - a na "przyjemność" kriogenicznej kuracji trzeba przeznaczyć kwotę około 350 tysięcy dolarów (czyli około miliona złotych). Mimo to przyjaciele Britney nie boją się o jej marzenia.
_**Jamie cieszy się, że Brit ma swoje małe obsesje**_ - twierdzi jeden z nich. Jeżeli tylko trzymają ją zdala od skandali i autodestrukcyjnych zachowań, wszystko jest w porządku. Poza tym, ta suma nie jest zbyt wygórowana, a jeżeli ma przyczynić się do lepszego samopoczucia jego córki, na pewno wyrazi zgodę na tę zachciankę i za nią zapłaci.
_
_