Agnieszka Radwańska to jedna z najlepszych tenisistek na świecie. Jednak nie pochwaliła się techniką i doświadczeniem we wczorajszym turnieju Roland Garros. Przegrała z 36. w światowymn rankingu Jarosławą Szwedową. Opóźnienie rozgrywki oraz jej przerywanie z powodu pogody wyraźnie wytrąciło Radwańską z równowagi. Zaczęła wrzeszczeć na siedzącego na widowni ojca.
Robert Radwański, jednocześnie trener tenisistki, podrzucał jej na bieżąco statystki. Brak możliwości skupienia się na grze sprawił, że 21-latka wybuchła:
Zamknij się albo wyjdź stąd i zabierz swoją matematykę do domu – wrzeszczała z kortu na ojca.
Spie******, czy to jakiś okrzyk zagrzewający do boju, takie polskie "come on"? - dopytywał się jakiś Amerykanin obecny na meczu.
Na konferencji zorganizowanej po przegranym meczu Radwańska przepraszała za swoje zachowanie:
Spieprzyłam to. Nie zrobiłam nic, żeby ten mecz wygrać. Na początku spotkanie było zacięte, ale potem ona błyskawicznie odskoczyła i było już za późno, żeby to nadrobić. Zresztą Szwedowa zagrała naprawdę dobrze, niewiele mogłam zrobić i to mnie trochę denerwowało. A później im bardziej chciałam, tym mniej mi wychodziło.
Następnie tłumaczyła, że ojca zaatakowała, gdyż... był złośliwy:
To nie były uwagi trenera, ale zwykłe docinki. Tata po prostu nie wytrzymuje ciśnienia, kiedy tylko coś nie idzie po jego myśli. Może kiedy wygrywam 6:0 obywa się bez komentarzy i westchnień. Pytam go czasem, po co właściwie przychodzi na mecz.