Półfinałowy odcinek 11. edycji _**Tańca z gwiazdami**_ nikogo chyba nie zaskoczył. Walka rozegrała się oczywiście między Julią Kamińską a Katarzyną Glinką, dla której miłym tłem była zdystansowana i wyjątkowo pięknie wyglądająca Katarzyna Grochola.
Po ogłoszeniu werdyktu widzów partner pisarki, Jan Kliment, podarował jej swoje najważniejsze trofeum, które zdobył podczas zawodowych turniejów tańca towarzyskiego, dziękując jej za wspólnie spędzony czas. Widać było, że zdecydowanie lepiej bawił się - i pracował - z o wiele mniej utalentowaną i wytrenowaną Grocholą, niż wyrachowaną i zdeterminowaną Urbańską. A z pisarką doszedł prawie tak samo daleko, co z "cyrkówką" Józefowicza.
Finał, który ze względu na długi weekend po Bożym Ciele, odbędzie się za dwa tygodnie, należy więc do gwiazdki TVN-u i gwiazdki TVP. Kamińska w filmiku z przygotowań postanowiła pochwalić się bardzo modnym w "branży" motywem, czyli "ciężką pracą w drodze na szczyt".
Zastanawiam się, jak to się stało, że jestem w tym miejscu, w którym jestem, mając zaledwie 22 lata - pytała Polaków przed telewizorami. Myślę, że to połączenie determinacji, żeby udowodnić, że ja naprawdę daję radę.
Mimo wszystko w rywalizacji z Glinką stawiamy na Kamińską. Kasia tańczy co prawda lepiej, ale ma już doświadczenie, bo na codzień trenuje przecież do serialu Tancerze.