Katarzyna Grochola chwali się w tygodniku Gwiazdy, że swoim udziałem w Tańcu z gwiazdami wywołała prawdziwą rewolucję obyczajową.
Ostatnio dostaję mnóstwo listów, w których panie piszą, że skoro ja mogę tańczyć, to one mogą wychodzić z domu i robić to, o czym zawsze marzyły - mówi pisarka. Wydaje mi się, że kobiety dzięki mnie zrozumiały, że nie są skazane na stracenie. Bo to nie jest tak, że po 40-tce już mamy się kłaść do grobu i czekać, aż ktoś nam przyniesie kwiatki. Kobiety żyją. Te po 40-tce i te po 50-tce uprawiają seks i robią dużo innych nieprzyzwoitych rzeczy. Ja też tańczę. Jestem symbolem dojrzałej kobiety. Przynajmniej ostatnio.
Uzyskana w ten sposób popularność ma też oczywiście inne strony:
Niektórzy panowie wylewają na mnie swój jad. Jakiś mężczyzna napisał mi, że powinnam nakleić sobie plastry, zamiast tańczyć... – wyznaje. Rozumiem, że chodziło mu o plastry antykoncepcyjne. Mężczyźni mogą czuć się zaniepokojeni, że ich żony będą chciały czegoś więcej, niż podawać im zimne piwo z lodówki. Oni po prostu boją się, że kobiety nagle zechcą żyć własnym życiem - ocenia.
Nie wiemy, skąd tak silne uprzedzenia Grocholi. Mamy nadzieję, że większośc mężczyzn nie myśli nawet o jej telewizyjnych popisach.