Wystarczyło kilka tygodni żałoby, żeby Joe Jackson ogłosił światu, że zamierza otworzyć swoje własne muzeum mające uczcić pamięć po jego zmarłym synu. Ojcu Michaela nie podobał się fakt, że rodzina zdecydowała, że wszystkie pamiątki po piosenkarzu zostaną zebrane w posiadłości Neverland i tam wystawione na pokaz. Wszystkie dochody z wejściówek miały zostać przeznaczone na utrzymanie obiektu, a reszta zysków przelana na konta dzieci gwiazdora. Dlatego Joe postanowił otworzyć konkurencyjne muzeum, na którym sam będzie zarabiać.
Już zdecydowano, że powstanie ono w miasteczku Gary w stanie Indiana, gdzie wychował się Michael. W planach jest zbudowanie małego muzeum, sali koncertowej, hotelu oraz... kasyna. Cała inwestycja pochłonie 300 milionów dolarów. Miasto przekaże na ten cel teren o powierzchni 121 hektarów. Co roku "muzeum" ma odwiedzać 750 tysięcy fanów Jacksona (oraz hazardzistów). Spodziewa się, że zyski mogą wynieść nawet 150 milionów dolarów rocznie.
Chcemy dać coś od siebie. To dla mnie szczęśliwy dzień, bo to coś, co moja rodzina oraz sam Michaela od zawsze chcieli zrobić - powiedział Joe dziennikarzom.
Myślicie, że jest w show-biznesie ktoś bardziej chytry i łasy na pieniądze, niż ojciec Michaela? Widać jego wykorzystywanie syna nie skończyło się z dniem śmierci gwiazdora.