Marta Żmuda-Trzebiatowska robi wszystko, aby przekonać nas, że robi zawrotna karierę w Hollywood. Zwyczajne lasnowanie się na łamach gazet nie wystarczy, więc aktorka postanowiła nagrać film o swoim pobycie za granicą. Telewizyjny dokument pt. Marta jedzie do Hollywood to zapis pobytu gwiazdy w Nowym Orleanie oraz jej pracy na planie filmowym Love, Wedding, Marriage. Jeśli Żmudę wytną z produkcji, w której brała udział, to przynajmniej w ten sposób zostanie uwieczniona jej wyprawa do Stanów.
Na łamach nowego Show w artykule zatytuowanym "Na podbój Ameryki" znajomi Marty przekonują, że jest już zagraniczną gwiazdą. Prawie jak Bachleda. Brakuje jej tylko Colina...
Przechodnie w Nowym Orleanie, gdzie kręcone były zdjęcia zaczepiali Martę i mówili jej "Jesteś piękna" – mówi Show "pracownik planu".
Marta musiała tańczyć, śpiewać i nie potrzebowała do tego dublerki. W dodatku jest naturalna i śliczna! - mówi jedna z producentek.
Dowiadujemy się też, że Żmuda zakosztowała światowego życia i w trakcie pracy na planie mieszkała w apartamencie w hotelu Ritz, robiła zakupy w luksusowych butikach, a do dyspozycji miała prywatny "dom na kółkach" – czyli kamper pełniący funkcję garderoby i sypialni. Pobyt w Stanach był dla aktorki ogromnym przeżyciem:
Po powrocie opowiadała, że w Stanach szanuje się każda minutę pracy aktora. Gwiazdy są na przykład zastępowane statystami, na których testuje się ustawienie świateł. Aktor wchodzi na plan, kiedy wszystko jest gotowe - mówi jej znajoma.
Kupujecie to?