To będzie bez wątpienia przełomowy występ dla grupy T.Love. Rzadko się zdarza, żeby artysta aż tak zlekceważył publiczność. W niedzielę z okazji Dnia Miasta w Pszowie odbył się koncert kilku weteranów polskiej sceny. Z powodu przesunięcia występu grupy Kombii główna gwiazda wieczoru, czyli Muniek Staszczyk i zespół T.Love weszli na scenę prawie dwie godziny później niż początkowo planowano. Pomimo tak długiego czekania widzowie nie otrzymali profesjonalnego koncertu, ale jedynie... 30 minut pijackiego bełkotu.
Na scenę wtoczył się Muniek Staszczyk, który wyraźnie był pod wpływem jakichś środków odurzających. Tak oto opisuje zdarzenie jeden ze świadków:
Na samym początku nie wiedział kompletnie gdzie jest, ktoś z obsługi musiał mu to przypomnieć. Chwiał się na scenie, mruczał pod nosem, aż nagle przewrócił się na plecy z mikrofonem w dłoni. Wylądował po jednej stronie sceny, a mikrofon po drugiej, natomiast muzyka i słowa dalej leciały. Został pozbierany przez obsługę i wyprowadzony, przez kolejne dwie piosenki śpiewał gitarzysta. Na wielki come back Muniek zaśpiewał "Warszawę" i "Nie nie nie", co wychodziło mu dość pokracznie, ponieważ nie śpiewał już z playbacku. Na sam koniec został wyprowadzony przez obsługę, nawet nie pozwolono mu się pożegnać. Dzięki Bogu, widownia odpowiednio zareagowała, ponieważ zespół, a szczególnie wokalista został wygwizdany, a z tysięcy mieszkańców pozostała garstka pod sceną, wyczekująca kolejnego skandalu.
Muniek wtoczył się na scenę, zabełkotał cos w stronę publiki i zaczęli grac – dodaje inny z uczestników festiwalu z okazji Dni Miasta. Po kilku minutach Muniek leżał na "deskach" śpiewając z brzuchem wystawionym w stronę nieba. Ekipa starała się go ratować. Podstawili mu krzesło żeby miał się, czego trzymać. Niestety Zygmunt przez 30 minut koncertu szalał w swoim pijackim rytmie. Brak szacunku dla fanow. Rozumiem jedno, dwa piwka przed koncertem może wypić, ale tracenie równowagi i bełkot to już przesada.
Wokalista grupy był pijany (naćpany?), nie śpiewał tylko darł się do mikrofonu, wzdychał, rechotał ale śpiewu nie było - wspomina inny świadek. Na starcie już zachowywał sie podejrzanie, po pierwszym utworze, przewrócił się na scenie. Starsi odbiorcy byli zbulwersowani i stadion z czasem zaczął pustoszeć. Dwie piosenki zaśpiewał gitarzysta, gdy Muniek na zapleczu najwidoczniej próbował dojść do siebie. Na konciercie po zgaszeniu na chwilę świateł, dało się zaobserowwać jak ktoś z organizatorów krzyczał na starego wokalistę T.love. Na koniec, Muniek został sprowadzony ze sceny podpierając się o 2 osoby!
Zapamiętajcie to. Taka żenada naprawdę rzadko się zdarza.
Zobaczcie wideo z "występu": http://w561.wrzuta.pl/film/axBGLCubANs/
http://w561.wrzuta.pl/film/axBGLCubANs/