Muniek Staszczyk, lider zespołu T.Love, skompromitował się podczas koncertu plenerowego w Pszowie. Jak wspominają (chyba już byli) fani, obecni podczas występu, 47-letni rockman nie był w stanie utrzymać się na własnych nogach, nie mówiąc o śpiewaniu. Bełkotał, chwiał się, a w końcu upadł. Widzowie byli zszokowani takim zachowaniem. (zobacz: WSTYD! Pijany Muniek przewraca się na scenie! ZOBACZ WIDEO!)
Dzisiaj doczekaliśmy się oficjalnego oświadczenia skruszonego Zygmunta. Warto podkreślić, że muzyk sugeruje w nim, iż... ktoś mógł mu czegoś dosypać do wódki. Pamiętamy jednego posła, który tłumaczył się podobnie.
Drodzy przyjaciele, wiem, że słowa niewiele tu zmienią... - chciałbym jednak bardzo, z całego serca, przeprosić wszystkich fanów i widzów niedawnego koncertu w Pszowie. Mój stan był skandaliczny, to nie podlega dyskusji, ale - choć jestem na scenie od 28 lat - nigdy jeszcze nic takiego mi się nie przydarzyło. Fani i koncerty, były i są, dla mnie i mojego zespołu, najważniejsze! Niezależnie od tego, czy gramy w Pszowie, czy w Nowym Jorku, nasz poziom zaangażowania jest taki sam - dajemy z siebie maksimum - zapewnia w oświadczeniu opublikowanym kilka godzin temu na stronie oficjalnego fanklubu T.Love.
Współczuję wszystkim, którzy zmuszeni byli oglądać ten żenujący spektakl, w moim wykonaniu. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ponieważ faktycznie piłem alkohol, ale... mój organizm, po takiej dawce, jaka była, normalnie nie reaguje w ten sposób. Być może - choć nie mam na to dowodów, nikogo za rękę nie złapałem - coś nieprzewidzianego znalazło się w moim drinku.
"Drinku"...? Muniek wybacz, ale nie wyglądałeś na kogoś, kto walił drinki. Raczej czystą, bez popity.
Straciłem zupełnie kontrolę nad swoim organizmem - tłumaczy dalej. Straciłem również pamięć, która powróciła do mnie dopiero po kilku godzinach... Czuję się fatalnie - za przeproszeniem, jak gówno... Jeszcze raz, wszystkich bardzo proszę o wybaczenie, a szczególnie mieszkańców Pszowa i tych naszych fanów, którzy przyjechali specjalnie na koncert, z innych miejscowości. Przepraszam, z całego serca, również władze miasta, z Panem Burmistrzem na czele.
Zygmunt pojawił się również w dzisiejszym Dzień Dobry TVN, aby wytłumaczyć się osobiście. Nie szło mu za dobrze - wyraźnie nie był pewien, co powinien powiedzieć.
Nie wybielam się - piłem, ale powiem szczerze, że... Nie wiem - zaczął zmieszany piosenkarz. Ludzie mają różne opinie. Podobno mówiłem do ludzi "cześć wieśniacy", ale ja nie pamiętam, co mówiłem. Menadżer mówi, że mówiłem "cześć Ślązacy". Nigdy czegoś takiego nie było... Ludzie gwizdali, sam bym gwizdał. Ja nie pamiętam tego, ludzie mi opowiadali. Liczę na przebaczenie. Nie chcą nas w Pszczowie widzieć, ale chciałbym się zrehabilitować. Nie mam odwagi wchodzić na portale internetowe, bo boję się przeczytać, co tam piszą.
Jak myślicie, czy takie pełne skruchy oświadczenia wystarczą? I czy sugestie, że coś znalazło się w jego drinku, są w ogóle na miejscu?